poniedziałek, 16 września 2013

Widzisz mnie, a ja tylko patrzę [1/2]

TAKŻE TEN.........Jestem kupą i nie wiem co powiedzieć, to miało się pojawić w czerwcu, a najpóźniej w lipcu, ale nie wyszło. Mam nadzieję, że mi wybaczycie moją niekompetencję i niekonsekwencję i od siebie życzę tylko miłej lektury, mam nadzieję, że się spodoba ;______;

Prolog.

~*~

Jesienią Kyungsoo obserwował świat wyjątkowo uważnie. Podziwiał różnokolorowe drzewa, szlochał nad usychającymi już kwiatami, wpatrywał się w złote słońce zachodzące zbyt szybko za chmurami, mrużąc oczy, gdy ostatnie promienie raziły go bez uprzedzenia. Przyglądał się rzeczywistości, analizując każdy mały szczegół –  rumiane dzieci zbierające kasztany, odlatujące do ciepłych krajów pstrokate ptaki,  psy biegające po liściach i chlapiące na około brudną wodą z kałuż. Kochał świat, który obserwował – cenił każdą chwilę spędzaną na ławce, patrząc na opadające liście, podziwiając intrygujący kolor kawy gdy siedział w kawiarni na rynku i spoglądając na bezbarwny, smutny deszcz atakujący wyniszczony chodnik oraz chlupiących butami ludzi, którzy z pewnością śpieszyli się do pracy. Czuł się cudownie będąc świadkiem zwyczajności natury i tego co się wokół dzieje. Czuł się cudownie mogąc po prostu patrzeć.

Spacerował po mieście jak zwykle, witając przechodniów szerokim uśmiechem, kłaniając się do starszych pań, odmachując małym dzieciom. Rozglądał się po szarych budynkach, brudnych ulicach, nieznajomych mu twarzach. Ten dzień nie należał jednak do jego najlepszych. Zdenerwowany na uczelni, okropnie potraktowany w sklepie, nieznacznie przeziębiony i niewyspany, pomimo swojej aury radości, którą rozsiewał, w sercu ryczał w nim głęboko schowany potwór. Chciał poprawić sobie humor spędzając rozkosznie czas w jednej z kawiarni, która swym przyjaznym szyldem i docierającym do nozdrzy aromatycznym zapachem, wręcz nalegała by zasiąść w środku, co chłopak zwykł czynić w takie dnie jak ten. Myśląc już o gorącej kawie i jakimś lekkim, chrupkim ciastku, skierował się w stronę pięknie zdobionych drewnianych drzwi, kłapiąc butami po mokrej powierzchni chodnika. Nie sądził, że ten dzień mógł zirytować go jeszcze bardziej, dlatego też gdy poczuł zderzenie z ciężką, rozgrzaną masą i usłyszał głośne syknięcie, wzdrygnął się jak oparzony.
- Uważaj! – zawołał rozdrażniony, rozmasowując ramię, które pulsowało mu od bliskiego spotkania z klatką piersiową osobnika – Czasem wystarczy się rozejrzeć – mruknął cicho i spojrzał zadziornie w stronę wysokiego chłopaka w czarnych okularach przeciwsłonecznych. Nieznajomy oddychał ciężko ze spuszczoną w dół głową, po chwili jednak wyprostował się, kierując wzrok trochę na lewo od twarzy Kyungsoo, irytując go przy tym niezmiernie. Kiwnął jedynie głową, przez co Kyungsoo zazgrzytał zębami – Nie musisz być taki arogancki, wiesz?
- Przepraszam – chłopak odezwał się niskim głosem, drapiąc się nerwowo po głowie, lecz wciąż nie patrząc na osobę, którą potrącił – Nie widziałem cię – rzekł krótko i chłodno, przez co Kyungsoo zmarszczył brwi.
- Dlatego wystarczyłoby się tylko rozejrzeć!
- Nie – chłopak uśmiechnął się nieznacznie, powodując u Kyungsoo falę sprzecznych emocji – Naprawdę cię nie widziałem – dodał po chwili, a jego głos był mocniejszy, choć wydawał się mniej pewny  i dopiero wtedy Kyungsoo zauważył coś, czego pominąć wcześniej nie powinien.

Jasnej maści labrador stał tuż przy nogach chłopaka, który mocnym uściskiem trzymał za specjalistyczną smycz z niewielkim napisem; „Prowadzę mojego pana. Uszanuj to.”


~*~

Siedzenie w kawiarni zawsze było dla niego czymś niezwykłym. Zazwyczaj panowała w nich przyjemna atmosfera - otoczona słodkim, bogatym w wrażenia zapachem czekolady oraz gorzkim, mocno działającym na zmysły aromatem kawy. Kyungsoo kochał to jak zwykła czekolada na gorąco potrafiła odczarować każdy, nawet najbardziej ponury dzień. Wielbił to jak siedzenie w tak ciepłym miejscu rozluźniało go i poprawiało mu nastrój. Najbardziej jednak lubił obserwować wnętrze tej całkiem skromnej kawiarenki – gdzieniegdzie zauważał odklejającą się już tapetę, dostrzegał miliony milionów plam z kawy, które już na zawsze wsiąknęły w blaty stolików bądź nawet ścian. Osoba druga, gdyby patrzyła na niego z boku, śmiałaby się w głos, widząc jak Kyungsoo z wytrzeszczonymi oczami i obłąkanym uśmiechem rozgląda się po pomieszczeniu, jak gdyby kogoś nerwowo oczekiwał lub też próbował odgonić głową irytującego go owada. Tym razem chłopak zadziwił sam siebie, kiedy wrócił do miejsca, z którego dosłownie uciekł dnia poprzedniego.

Nie mógł powiedzieć, że nie należał do osób ciekawskich. Potrafił śmiało przed samym sobą przyznać, że lubił wiedzieć więcej niż powinien, więcej niż należało wiedzieć. Uwielbiał to uczucie, gdy wszystkie sprawy były dla niego jasne i zrozumiałe. To powodowało, że niewidomy chłopak z ulicy był dla niego intrygujący. Zaciekawił go. Wiele razy wyobrażał sobie co by było, gdyby nagle utracił wzrok. Czy poradziłby sobie w życiu? Czy chciałby sobie poradzić? Dla Kyungsoo była to nierealna wizja. Nie widzieć świata? Niemożliwe. To nie jest życie szczęśliwego człowieka.

 A jednak nieznajomy niewidomy wydawał się… szczęśliwy.

Dostrzegł go po kilku minutach – siedział przy stoliku w kącie kawiarni i błądził z wolna opuszkami palców po krawędzi dużego kubka z, jak  Kyungsoo mniemał, kawą. Pomimo swojej natychmiastowej ucieczki z „miejsca wypadku”, którą przedsięwziął w napadzie paniki i zażenowania, od razu rozpoznał jego przyjemną dla oka ciemną karnację i nieco smutny, acz wciąż z osobliwą nutą szczęścia, wyraz twarzy. Przewodnik leżał grzecznie przy jego nogach i obserwował uważnie swoimi psimi oczkami świat otaczający jego i jego pana, gotowy w każdej chwili by go ochronić. Kyungsoo uśmiechnął się smutno i przyjrzał się chłopakowi z daleka. Za zasłoną ciemnych okularów nie widział jego oczu, przez co wydawał mu się jeszcze bardziej tajemniczy i jeszcze bardziej odległy. I szczęśliwy. To sprawiało, że uczucie absurdalnego pociągu i pragnienia poznania tego chłopaka nie chciało go opuścić.

Wiedział, że w zwykłym przypadku  nigdy nie dopuściłby do czegoś takiego,  jednak teraz czuł, że to nie jest "zwyczajne". Nie chciał wyjaśnić sobie samemu,  dlaczego tak zaintrygował go ten chłopak, ale poddał się temu i zaryzykował. Podnosząc się z ciągłym powątpiewaniem z krzesła, westchnął cicho i wolnym krokiem ruszył w stronę stolika, przy którym siedział nieznajomy, stawiając przy  tym ciężkie i spokojnie kroki, by  w ostatniej chwili móc się wycofać. Przystanął w milczeniu przy stoliku, bijąc się z sobą czy się odezwać, czy może uciec póki jest jeszcze na to szansa. Zdziwił się  niezmiernie kiedy po krótszej chwili usłyszał ciepły, męski głos.
- Cześć - niewidomy chłopak odezwał się  krótko, a  Kyungsoo  zadrżał, gdy jego głowa zwróciła się w jego  stronę, jak gdyby dokładnie widział, że tam stoi - Chciałeś mnie zaskoczyć jak sądzę, ale niewielu osobom się to udaje - w jego głosie dało się usłyszeć nutkę śmiechu, co kompletnie wyprowadziło Kyungsoo z równowagi, pomijając już fakt tego, jak chłopak na niego patrzył.
- Prze...praszam? - Kyungsoo wydukał cicho, w głębi żałując, że nie wycofał się gdy miał ku temu sposobność - To ja cię wczoraj potrąciłem  i-
- Poznałem cię - chłopak uśmiechnął się, powodując u Kyungsoo burzę pełną pytań w umyśle  - Czemu się  tak zakradałeś? Chcesz  poprosić bym nie wysunął żądania o odszkodowanie? - zaśmiał się krótkim, radosnym śmiechem, na co Kyungsoo skrzywił się.
- Ale co...ni-
- Żartowałem, żartowałem - kolejna salwa krótkiego śmiechu, który jak Kyungsoo nieznacznie zauważył, był naprawdę przyjemny do słuchania - Czemu tak stoisz? Siadaj obok - poklepał siedzenie koło niego - Jestem Jongin tak przy okazji.
- K- Kyungsoo - chłopak usiadł, obserwując  dokładnie Jongina, który jak gdyby zwykła, widząca osoba zwrócił głowę  w jego stronę, gdy ów usiadł na krześle obok. Zagryzł dolną wargę, pytając samego siebie w duszy w co się właśnie wpakował.  Jednak mimo niepewności nie odczuwał chęci ucieczki. W zasadzie ciekaw był...co dalej.
I wciąż nurtowało go to pytanie.

Dlaczego Jongin był szczęśliwy?

~*~

Do tej pory uważał, że sytuacje tego typu dzieją się tylko w filmach bądź teledyskach. Ewentualnie przydarzają się ludziom wyjątkowym, przeżywającym niezwykłe chwile od poczęcia, jak gdyby było im to pisane. Siebie Kyungsoo uważał za dość pospolitego człowieka, którego życie obdaruje całkiem przewidywalnym zakończeniem. Był świadom swojego osobliwego patrzenia na świat, ale nie czuł by czyniło go to kimś wyjątkowym. W zasadzie z dnia na dzień miał wrażenie jak coraz bardziej wtapia się w tłum, daje się mu pochłonąć i znika. Przygotował się na to już dawno. Sytuacja więc ta całkiem wytrąciła go z równowagi.

Mieszkanie Jongina było przytulne, jego kanapa zdecydowanie za miękka, a wino, które podał naprawdę słodkie.
Kyungsoo wciąż znał tylko jego imię.

Co najdziwniejsze nie przeszkadzało mu to.

~*~

Kyungsoo nie wiedział kiedy jego życie zamieniło się w ciągłe powracanie do mieszkania Jongina.  Z początku było to dość niewinne. Kyungsoo robił mu obiady,  potem rozmawiali do nocy o wszystkim i niczym, a na pożegnanie Jongin przytulał go szybko i niezręcznie.
Kyungsoo nie mógł oprzeć się wrażeniu, że chłopak zawsze odprowadza go wzrokiem.

~*~

- Jesteś szczęśliwy?
Kyungsoo wzdrygnął się kiedy usłyszał głos chłopaka przy swoim uchu. Właśnie ubijał jajka na omlet, który miał zamiar zaserwować i skrzywił się do siebie, gdy nie trafił do miski. Spojrzał na Jongina stojącego blisko, zbyt blisko, niego i wzruszył ramionami, nawet nie myśląc o tym, że chłopak i tak tego nie dostrzeże.
- A ty? - odpowiedział pytaniem na pytanie i kucnął, by pozbierać resztki jajka z podłogi. Podnosząc się, spotkał się twarzą z twarzą Jongina i poczuł na ustach jego ciepły oddech gdy mówił.
- Ja spytałem pierwszy - uśmiechnął się.
Kyungsoo znów wzruszył ramionami, ponownie zapominając, że nie było w tym większego celu, po czym wrócił do ubijania jajek, tym razem upewniając się, że trafi do miski. Dopiero po chwili zdobył się na odpowiedź.
- Chyba tak. Chyba jestem...tak - powiedział to głośno i dosadnie, zupełnie jakby próbował przekonać o tym samego siebie. Kątem oka dostrzegł małego pająka zwisającego z kąta między szafką a blatem, do którego uśmiechnął się współczująco. Długo tu nie pomieszkasz, pomyślał.
- Ja też - głos Jongina był ciepły obok jego ucha, a ręka wręcz gorąca na jego ramieniu. Pytanie "Dlaczego?" wisiało w powietrzu, ale Kyungsoo nie odważył się go zadać.

Mieszkanie Jongina było przytulne i Kyungsoo rozpakował w nim już swoje uczucia.

~*~

Jongin urodził się niewidomy. Miał dwie starsze siostry i dwójkę rodziców, a jego pies nazywał się Monggu. Jedna z sióstr przychodziła dzień w dzień by pomóc mu z mieszkaniem i sprawdzić co u niego, lecz jak się Kyungsoo dowiedział, została z tego dość niedawno zwolniona. Zachichotał cichutko, gdy Jongin skończył mówić.
- Dziękuję.
- Ja również.

Uśmiech Jongina był naprawdę przyjemny dla oczu.

~*~

Czasami Kyungsoo był tak wykończony uczelnią, że po zrobieniu Jonginowi obiadu, padał na jego kanapę bez słowa i budził się kilka godzin później z ciepłym ciałem pod sobą i kocem na sobie.

Kanapa Jongina była zdecydowanie za miękka, ale to nie utrudniało niczego.

~*~

- Czy niewidomi śnią?
Głowa Kyungsoo na udach Jongina odwróciła się nieznacznie w bok by mógł spojrzeć na niego. Chłopak siedział z twarzą zwróconą przed siebie, głaszcząc bezwiednie jego ramię, od czasu do czasu zatrzymując się w połowie by opuszkami palców przesunąć po określonym, mniejszym obszarze.
- To dość skomplikowane - Jongin odpowiedział krótko, nie przerywając swoich akcji. Kyungsoo jednak podniósł się z miejsca i spojrzał na niego zaciekawiony.
- Mamy czas, wyjaśnij - ścisnął go za dłoń i zadrżał, gdy w tym samym momencie Jongin zwrócił twarz ku niemu, a jego oczy choć puste, zdawały się wwiercać w niego spojrzenie. Dreszcz przemknął przez całą długość jego ciała.
- Mam sny - Jongin uśmiechnął się nieco smutno, co Kyungsoo dostrzegł od razu - Jednak to coś, czego nie zrozumiesz do końca, tak jak ja nie zrozumiem twoich snów - wstrzymał się na chwilę by westchnąć, po czym kontynuował  - Jestem niewidomy, więc nie wiem co i jak wygląda. Za to wiem jak coś brzmi, wiem jaki ma zapach, wiem jak smakuje, wiem jakie jest w dotyku. Moimi snami rządzą wszystkie zmysły, prócz tego jednego. Potrafię budzić się  uczuciem, że całą noc biłem w ścianę. Nie wiem jak wygląda ściana, ale ją czuję. Dlatego o niej śnię - uśmiechnął się szerzej - Czasami po przebudzeniu mam napady głodu, jak gdybym śnił całą noc o spaghetti. Chciałbym wiedzieć jak wygląda makaron, ale pozostaje mi jedynie świadomość tego jak smakuje - mówił, a dłonią odszukał dłoni Kyungsoo - Nie mam  pojęcia jak wygląda burza, ale potrafię o niej śnić. W moim śnie jest wybitnie głośna i zdarza mi się czuć specyficzny dla powietrza w jej czasie zapach. Czasami jest to tak silne, że nie mam pojęcia czy śniłem, czy naprawdę przeżyłem właśnie burzę  - skończył z lekkim kiwnięciem głowy, błądząc teraz palcami między palcami Kyungsoo. Jego dłoń drżała - Rozumiesz?
- To naprawdę...niesamowite -Kyungsoo wyszeptał, patrząc na niego w swego rodzaju adoracji. Czuł się taki pospolity - śnił o obrazach, a na dodatek nie zawsze pełnych, nie zawsze wyraźnych, zrozumiałych. Sny Jongina wydały mu się czymś zjawiskowym.
- Tak uważasz? - Jongin splótł ich palce.
- Tak uważam.
Na chwilę umilkli. Kyungsoo wpatrywał się w niego, obserwując jak nerwowo zagryza swoją pełną wargę i czuł jak jego dłoń drży w ich mocnym spleceniu.
- Jak śnisz o mnie? - Kyungsoo spytał po dłuższej chwili, nie zajmując sobie myśli by spytać wpierw czy w ogóle śnisz o mnie.
Jongin jedynie się uśmiechnął.
- To tajemnica, Kyungsoo - wyszeptał czule i pogłaskał go wolną dłonią po policzku.

Jego dłoń przestała drżeć.

~*~

Ich pierwszy pocałunek był krótki, acz ciepły.
Jedli obiad zrobiony przez Kyungsoo; chłopak opowiadał wesoło historyjki ze szkoły, a Jongin przeżuwał słuchając z uśmiechem. Dzień był szary i zimny, cienie w ciemnej kuchni Jongina zdawały się odgrywać swoje własne, makabryczne przedstawienie, ale to nie przeszkadzało im w tworzeniu własnej atmosfery. Wino ze spiżarki Jongina powoli się kończyło, a ich uśmiechy się coraz bardziej poszerzały.
Gdy Kyungsoo zabierał naczynia ze stołu, sięgając po talerz Jongina, został zatrzymany w połowie. Dłoń Jongina przyciągnęła jego twarz do siebie, łącząc ich wargi i przyciskając je do siebie nieznacznie, dosłownie na sekundę. Po wszystkim oboje wybuchnęli śmiechem.

Wino, które podał Jongin było naprawdę słodkie, ale nie słodsze od ich pocałunku.

Kyungsoo wiedział o nim niewiele i zasadniczo znał tylko jego imię.

Co najdziwniejsze nie przeszkadzało mu to.

sobota, 15 czerwca 2013

Nie sztuką jest patrzeć, a widzieć [0/2]

Witajcie po roku nieobecności. Nie powiem, żebym miała jakieś usprawiedliwienie - szkoła, leń, brak weny to główne powody mojej abstynencji w pisaniu, no ale! - jestem. Tę...kupę zaczęłam bardzo dawno, może jeszcze na wakacjach rok temu? Z początku miał to być bardzo długi oneshot, ale wyszło na to, że będzie to rozdziałowiec,  zakładam, że złożony z 2-3 części, nie więcej. Tak czy inaczej -  jest to Kaisoo po raz kolejny, aczkolwiek tym razem podjęłam się trudnego motywu, który chcę wyprowadzić w subtelny i przyjemny sposób, dlatego życzcie mi powodzenia i dziękuję z góry za czytanie i nie ukrywając - liczę na szczere opinie.

Zapraszam więc na prolog! Pierwszy rozdział powinien pojawić się w  najbliższym czasie,  w poniedziałek  zaliczę ostatnią rzecz w szkole i dokończę, toteż...ENJOY! ^^

~*~



Jongin miał wyostrzony zmysł węchu. Ponoć bodźce zapachowe docierają do mózgu szybciej i bardziej bezpośrednio niż sygnały pochodzące z innych narządów zmysłu, dlatego jego nos potrafił odróżnić całą gamę zapachów podstawionych mu za jednym razem. Gdy wyczuwał, że jedzenie, które podsunięto mu pod twarz jest nieświeże, mózg od razu przesyłał mu impulsy by natychmiast odsunął talerz od siebie. Czasami wrażenia zapachowe były dla niego tak silne, że dochodziło do torsji żołądka, które potem kończyły się na randez vous z muszlą klozetową. Był wyczulony na zapachy bardziej niż ktokolwiek. Najmniejszy aromat z kategorii eterycznych bądź aromatycznych powodował u niego głód, automatyczne wydzielanie śliny. Czując przykry bądź wstrętny swąd zdarzało mu się tracić apetyt, mieć odruchy wymiotne. Czasami jednak następstwa jego wyczulonego zmysłu były poważniejsze. Decydował on o podwyższeniu ciśnienia krwi, szybkości tętna, wydzielaniu potu. Powodowały one również mocne wrażenia fizjologiczne – pobudzały bądź hamowały pracę poszczególnych gruczołów, dzięki którym wyraźnie bardziej odczuwał odprężenie, senność, pobudzenie, niepokój, wstręt, podniecenie seksualne. Momentami nie był świadomy jak łatwo reagował na odrobinę mocniejszą woń.

Jongin doznawał smaku inaczej. Najmniejszy kęs najzwyklejszej bułki powodował u niego nader mocne sensacje w kubkach smakowych, doprowadzając jego żołądek do rewolucji. Potrafił delektować się miską ugotowanego ryżu godzinami, wyczuwając smak każdego ziarenka w inny sposób. Wraz ze swoim wyczulonym zmysłem węchu pospolity posiłek był dla niego nową, niezwykłą przygodą. Z dnia na dzień odkrywał gamę nowych smaków - analizując je swoim językiem i podniebieniem, rozsmakowując się w każdym najmniejszym. Niekiedy jednak zwyczajny posiłek stawał się dla niego przekleństwem, kiedy wzmocniony zmysł powodował, że lody wręcz wywiercały mu dziury w zębach, a najłagodniejszy ramyun wypalał gardło. Bywały chwile gdy zupełnie tracił apetyt bądź miał potworne napady głodu. Jego organizm reagował wtedy dość brutalnie, wykręcając mu niemalże żołądek i język na drugą stronę. Zdarzało mu się głodzić, bo nie chciał dłużej przeżywać istnego rollercoastera w swoich ustach, jednak następstwa głodzenia się były o wiele gorsze, jak tylko jego żołądek pragnął czegoś do spożycia i rzucał się na jedzenie, agresywnie wylewając na język ocean smaków i zbyt mocnych wrażeń.

Jongin słyszał więcej niż inni. Jego zmysł słuchu był idealny, wręcz absolutny. Już we wczesnym okresie życia osiągnął najwyższy stan jaki mógł uzyskać kiedykolwiek ludzki słuch. Potrafił rozróżniać poszczególne dźwięki, odtwarzać je, zapamiętywać. Był w stanie zaśpiewać raz usłyszaną piosenkę od razu, akcentując każdą notę, każde brzmienie perfekcyjnie. W tańcu czuł melodię całym sobą, bezbłędnie wpadając ciałem w każde kolejne przejście. Gdyby tylko miał szansę na naukę gry na jakimkolwiek instrumencie, nauczyłby się to robić doskonale w wyjątkowo krótkim czasie. Nie musiał się bać o swoje bezpieczeństwo, dochodziły do niego każde najmniejsze odgłosy - pisk opon, świst wiatru, tupot stóp. Świat odgrywał dla niego jedną, długą piosenkę, wystukując takt w różnych tonacjach. Jego dar był jednak również jego przekleństwem. Kakofonia dźwięków - dysharmonijna nawałnica hałasów, grzmotów i trzasków agresywnie wdzierająca się do wnętrza jego umysłu poprzez uszy była jak koszmar w środku nocy. Miał nieustanne wrażenie, że szept to zwykła rozmowa, rozmowa to krzyk. Wrzask potrafiłby go nawet ogłuszyć. Wsłuchując się w odgłosy ulicy przeżywał najgorszą gehennę, próbując zagłuszyć docierający do niego, brutalnie atakujący jego bębenki, galimatias dźwięków.

Jongin odczuwał świat w zupełnie odmienny sposób. Jakąkolwiek minimalną powierzchnie, materiał, temperaturę odbierał mocniej, intensywniej. Codzienne czynności były dla niego nowym przeżyciem każdego dnia. Wszelki ruch, czyn, drgnięcie przyprawiały go o dreszcze, falę gęsiej skórki, momentami jeszcze większe drgawki, czasami nawet spazmy. Dotknięcie najdelikatniejszej koszulki mogło przyprawić go o bladą gorączkę, zimny prysznic był w stanie doprowadzić go do orgazmu, przypadkowy nieznaczny kontakt z drugim człowiekiem potrafił spowodować u niego krótkotrwały paraliż. Gorąco było dla niego niemal zabójcze, zimno również. Jego frustracja sięgała zenitu kiedy przy najzwyklejszych łaskotkach ogarniała go ekscytacja i podniecenie. Powietrze muskało jego skórę, wiatr brutalnie atakował naskórek, powodując serię sensacji wewnątrz jego ciała. Zwinnie unikał ostre, twarde kanty, z gracją kładł się na puszystych, aksamitnych powierzchniach, perfekcyjnie wymijał ludzi na swojej drodze. Czasami najmniejszy dotyk powodował u niego szereg myśli, marsz emocji, natłok uczuć i wojnę fantazji.

Jongin widział świat w barwach aromatu, dostrzegał go w wizjach smakowych, obserwował na obrazie dźwięków,  doznawał wyobrażenia poprzez dotyk. Jongin widział dużo, nie widząc wcale.

Jongin był niewidomy.

Mogłem łyknąć z tobą ten kwas. [4/?]

Jestem bardzo niekonsekwentna, ale who cares. Feel free to judge me. Słów - 2317. To mało, biorąc pod uwagę, że poprzedni rozdział miał ic...