niedziela, 31 stycznia 2016

Wszystko, czego potrzebujesz już wkrótce nadejdzie wraz ze mną. [2/2]

Yo!
Ten tego...Jestem chyba najbardziej niekonsekwentnym fanfikopisarzem, jaki istnieje, przez co nie powinnam się brać za pisanie rozdziałowców i jestem tego świadoma. Z wielką nadzieją jednak, że ktoś jeszcze zechce śledzić tę historię, dodaję drugą część. Enjoy!

Słów - 8,686. Część pierwsza tutaj.

W razie pytań - klik.

~*~

Obsesja Baekhyuna na punkcie zadbanych włosów bywała urocza, jednak w pewnych momentach Jongdae nie marzył o niczym więcej jak o zamordowaniu go gołymi rękami. Posiadanie fryzjera za najlepszego przyjaciela łączyło się z wieloma, całkiem dogodnymi zaletami - Jongdae miał zapewnione darmowe ścięcie i poradę odnośnie dbania o włosy, a i od czasu do czasu Baekhyun obdarowywał go bez okazji nowymi-super-profesjonalnymi-odżywiającymi szamponami lub odżywkami. Baekhyun popadał jednak w paranoję i objął sobie za cel uprzykrzenie życia połowie swoich przyjaciół, narzekając na ich rozdwojone końcówki, zaniedbane odrosty lub, o zgrozo, ścinanie się u kogoś innego.
- Baek, rozumiem, że zaraz się popłaczesz przez to, że nie dbam o tę trwałą odpowiednio, ale to nie tak, że trwała rzeczywiście jest...trwała - Jongdae podniósł się z fotela po co dwumiesięcznej odnowie loków - które rzecz jasna były pomysłem Baekhyuna - i spojrzał na niego lekko znudzony.
- Nie potrafisz docenić tego, co dla ciebie robię nawet w najmniejszym stopniu - Baekhyun fuknął pod nosem, na co Jongdae parsknął - Frajer.
- Lamus.
- Jakbyśmy znowu byli w szkole średniej - głos Chanyeola przestraszył obu mężczyzn, którzy natychmiast zwrócili spojrzenia w stronę wejścia. Chanyeol uśmiechał się do nich szeroko - Heja Jongdae. Cześć Baekkie.
- Chan nie widziałem cię tyle czasu, cześć - Jongdae podszedł do wysokiego mężczyzny, by uścisnąć go mocno, a na jego twarzy zagościł uśmiech - Ostatnim razem, gdy cię widziałem miałeś jasne włosy...- sięgnął dłonią w celu przejechania delikatnie palcami po czarnych pasmach.
- Pomysł Baeka - Chanyeol wyszczerzył się, a Jongdae prychnął jak gdyby nie wiedział o tym doskonale. Przez moment przyglądał się wysokiemu mężczyźnie i jego niższemu chłopakowi i po dłuższej chwili jego uśmiech zniknął, zastąpiony cienką linią i zmarszczonymi brwiami.
- Czy wy...czy wy się pokłóciliście? - spytał niepewnie, spoglądając to na Baekhyuna, to na Chanyeola - To trochę dziwne nie być świadkiem tego jak się na siebie rzucacie w napadzie miłości.
- Sierść - Baekhyun mruknął z fotela, na którym wycierał ściereczką golarkę. Jongdae przekręcił głowę pytająco.
- Sierść? - spytał głośno, po czym spojrzał na Chanyeola - Czy ty chcesz zabić mojego najlepszego przyjaciela Park Chanyeol? Kręcisz na boku z jakimś psem?
- Jakie to urocze słyszeć coś takiego od ciebie panie weterynarzu - Baek zachichotał krótko - Yeol opiekuje się psem swojego przyjaciela. Facet nie ma praktycznie czasu na porządny sen i normalny, domowy posiłek, a z jakiegoś powodu zdecydował się adoptować psa.
- Aha - Jongdae bąknął tylko, próbując przetworzyć informacje, które właśnie do niego docierały - Mogę zobaczyć tego psa? - spytał z nadzieją, że jego przyjaciele wezmą to za zwykłą weterynaryjną ciekawość.
- I tak wpadłem tylko się przywitać - Chanyeol uśmiechnął się czule w stronę Baekhyuna, a w jego oczach paliły się przeprosiny - W domu będę już umyty i odpsiony, przyrzekam Baekkie.
- Jak nie... to wiesz, co cię czeka - Baekhyun spojrzał na swojego chłopaka i przez chwilę Jongdae był przekonany, że Chanyeol się rozpłacze - Idźcie. I tak za 15 minut mam farbowanie z podcięciem.
- Trzymaj się Baek - Jongdae podszedł do mężczyzny, by uścisnąć go na pożegnanie, po czym wyszedł z Chanyeolem na zewnątrz, gdzie przywitał go dobrze znany mu już pies. Gula w gardle brutalnie dała mu o sobie znać. Chanyeol odwiązał smycz od płotka obok i od razu kucnął przy zwierzaku, przytulając się z nim i nie szczędząc przy tym sobie na dziwnych odgłosach. Chanyeol był niezaprzeczalnie zakochany w tym psie i to z wzajemnością i przez chwilę Jongdae zrobiło się smutno.
- Dobrze, dobrze, czekałeś na mnie, czekałeś - niski głos Chanyeola zalany był słodyczą, kiedy pozwalał psu na radosne oblizywanie mu policzka - Zaraz pójdziemy do mieszkania twojego pana i zjemy coś dobrego, tak? Tak? Zjemy coś dobrego? - rozczochrał energicznie sierść na grzbiecie zwierzaka, po czym podniósł się i spojrzał na Jongdae - Przepraszam.
- Weterynarz, pamiętaj - Jongdae uśmiechnął się, głaszcząc psa po karku - Ten twój przyjaciel…
- Tak?
- Wspominał dlaczego zdecydował się na psa? - Jongdae spytał, starając się by jego głos brzmiał najzwyczajniej jak tylko można. Chanyeol podrapał się po głowie i zamyślił na moment.
- Nie mówił mi tego bezpośrednio, ale z poczucia winy, tak sądzę - zaczął, a Jongdae kiwnął głową, by kontynuował - Potrącił tego biedaka samochodem i możliwe, że poczuł się odpowiedzialny? Junmyeon hyung to dobry człowiek, nawet mnie to nie zdziwiło. Tylko on naprawdę pracuje po miliard godzin i jeśli mam być szczery? Nie powinien był brać tego psa. Zrzucił tylko na siebie zmartwienie, których i tak ma wystarczająco - Chanyeol uśmiechnął się nieznacznie - Co nie zmienia faktu, że ja się cieszę niesamowicie mogąc bawić się z tym pięknisiem! - spojrzał na psa z czułością w oczach i znów kucnął, by go poczochrać. Jongdae przez dłuższą chwilę milczał i myślał, zagryzając dolną wargę dość boleśnie. Chciał sobie wmówić, że to, co powoli pojawia się w jego sercu to nie poczucie winy, ale chyba nie potrafił oszukać samego siebie tak dobrze.
- Chan będę miał prośbę…

~*~

Junmyeon wychodził akurat z samochodu, gdy jego kieszeń zaczęła wibrować. Zamknął drzwi, sprawdził, czy równo zaparkował i dopiero wtedy zerknął na telefon, na którym przywitała go wiadomość od nieznanego nadawcy, a jej treść brzmiała “Czy pies ma imię?”.
- Co… - Junmyeon rozejrzał się wokół siebie, automatycznie nadstawiając uszy na dźwięk zbliżającego się potencjalnego prześladowcy. Nim zdążył się tak naprawdę dobrze zastanowić nad prawdopodobnym nadawcą, kolejna wiadomość pojawiła się na wyświetlaczu. “Moja sugestia to Chen.” Junmyeon wpatrywał się w ekran telefonu przez dłuższy moment, by chwilę potem na jego twarzy zawitał szeroki uśmiech. Zdążył dojść do mieszkania, nim telefon zaczął wibrować ponownie. “Zapomnij. Suho będzie lepsze.”
- Hyung? - głos Chanyeola przerwał Junmyeonowi wpatrywanie się w wyświetlacz - Jesteś dziś później niż zwykle.
“Napisz co sądzisz.”
- Słucham? Tak, przepraszam cię Chanyeol - Junmyeon spojrzał na mężczyznę nieprzytomnie, po czym znów zerknął na swój telefon. “Jesteś wybredny, rozumiem.”
- Wszystko w porządku? - Chanyeol podniósł się z kanapy, omijając zręcznie psa, który leżał tuż pod nią - Musisz być zmęczony.
- Nie, jest okej, przepraszam - Junmyeon oderwał wzrok od urządzenia w swojej dłoni i uśmiechnął się w stronę przyjaciela - Dzisiaj byłem u Kwanghee. Ma dysleksję, to zawsze zajmuje dłużej.
- Jesteś za dobry hyung - Chanyeol poklepał Junmyeona po ramieniu, po czym sięgnął po bluzę i wziął się za ubieranie butów.
“Może Lay?”
“Nie, nie widzi mi się to.”
Junmyeon zachichotał pod nosem, przez co Chanyeol zmierzył go wzrokiem.
- Okej, będę leciał - wyszedł z mieszkania, zatrzymując się w progu na chwilę, by zerknąć na Junmyeona, który wciąż wpatrywał się w telefon - Odpocznij hyung, należy ci się.
- Tak zrobię - Junmyeon rzucił mu szybkie spojrzenie i mały uśmiech - Przepraszam jeszcze raz, że tyle to zajęło,
- Żaden problem - Chanyeol machnął ręką z uśmiechem i zniknął w korytarzu, przez co Junmyeon zamknął drzwi, zrzucił z siebie marynarkę i szybkimi krokami popędził do łazienki. Zmył z siebie stres całego dnia i po spojrzeniu w swoje zmęczone odbicie, skierował się do sypialni. Rzucił się na łóżko z głośnym i ciężkim westchnięciem i zaczął obserwować sufit, próbując uporządkować myśli. Dopiero gdy słabe światełko rozświetliło ciemność pokoju, Junmyeon sięgnął ręką po telefon, ignorując kompletnie to, że jego serce biło w tym momencie nad wyraz szybko.
“Czy moje propozycje były aż tak złe?”
Junmyeon uśmiechnął się do siebie i wszedł w kontakty, klikając szybko w ekran telefonu, po czym ostatecznie odpisał na wiadomość.

Do: Jongdae
19 wrz 22:34
Suho mi się podoba :)

Od: Jongdae
19 wrz 22:40
Dobranoc.

~*~

- Spóźniony - Minseok zawołał i uśmiechnął się do dyszącego Junmyeona, który właśnie zakończył intensywny wyścig z czasem - Cztery lata znajomości i to pierwszy raz, gdy Kim Junmyeon jest spóźniony. Coś niesamowitego.
- Przepraszam - Junmyeon wysapał ciężko, zginając się lekko w pół, by pozbyć się kolki, która go złapała - Suho zainteresował się zbiorowiskiem psów na przeciwko ulicy i musiałem stoczyć z nim walkę o to, w którą stronę idziemy.
- Suho? - Minseok uniósł brew i dopiero w tej chwili zwrócił uwagę na psa, machającego radośnie ogonem obok nóg Junmyeona - Rozumiem! Żaden problem, wybaczam ci - z radosnym tonem w głosie machnął ręką, po czym kucnął i wystawił dłoń w kierunku psa. Suho od razu podał mu łapę, na co Minseok się wyszczerzył - Dobry pies. Właśnie sprawiłeś, że idealny Kim Junmyeon ma krzyżyk na swojej czystej karcie.
Junmyeon wydał z siebie urażone mruknięcie, a Minseok zaśmiał się głośno, po czym wyprostował i zwrócił w stronę wejścia do pubu, lecz Junmyeon złapał go za przedramię w celu zatrzymania.
- Czy jest szansa byśmy usiedli na zewnątrz? - spojrzał na psa, po czym na Minseoka i podrapał się w tył głowy z niezręczną miną - Przepraszam, nie miałem serca go zostawić samego, a Chanyeol i tak już za dużo dla mnie poświęcił…
- Nie stresuj się - Minseok przerwał mu i zaśmiał się ponownie - Widzę wolny stolik, a i tak jakoś nie mam siły na głośną muzykę, dzwoniącą w bębenkach przez kolejne kilka godzin - powiedział z uśmiechem i skierował się w stronę stolika na małym ganku przynależącym do “PUB&GO”. Kilka innych stolików było zajęte przez młodych ludzi z papierosami między palcami i smartfonami w dłoniach i przez krótką, głupią chwilę Junmyeon uśmiechnął się do siebie na wspomnienie piątkowego wieczora. Jongdae nie napisał do niego już nic, ale nie przeszkadzało mu to wcale, by dobry humor trzymał się go cały dzień.
- Duże beczkowe jak zawsze? - Minseok spytał, wyciągając portfel, a Junmyeon kiwnął głową z uśmiechem - Z sokiem oczywiście, panienko?
- Goń się - Junmyeon fuknął - Już tak nie pijam.
- W porządku - Minseok uśmiechnął się szeroko, odszedł kilka kroków, po czym odwrócił się w stronę Junmyeona - Malinowy, tak?
Junmyeon skrzywił twarz w jego stronę i gdy mężczyzna zniknął za drzwiami od pubu, westchnął głośno, patrząc teraz na psa. Suho ułożył się wygodnie przy nogach od jego krzesła i najwyraźniej zasnął, nie przejmując się w ogóle odgłosami ludzkich rozmów i chaosu na ulicy. Minseok pojawił się z dwoma półlitrowymi szklankami kilka minut później, podając Junmyeonowi tę, w której piwo było koloru różowego.
- Ostatnio myślałem nad tym, by wprowadzić dzieciakom--
- Junmyeon nawet nie zaczynaj. Jest sobota, jest wolne, jest brak szkoły, brak dzieci, brak zmartwień - Minseok przerwał mu głośno, usadawiając się naprzeciwko - Wyluzuj trochę - upił piwa i uśmiechnął się szeroko - Matko, tego mi było trzeba.
- Masz rację, wybacz - Junmyeon kiwnął głową, po czym również upił swojego piwa, uśmiechając się mimowolnie na gorzkawo-malinowy smak.

W znajomości z Minseokiem, Junmyeon najbardziej lubił to, jak praktycznie potrafili spędzać ze sobą czas. Minseok zazwyczaj nie mówił za wiele, jednak był konkretnym mężczyzną, który jasno wyraża swoje zdanie i potrzeby, dlatego Junmyeon nie miał problemu, by obdarzyć go zaufaniem i sympatią. W wolnych chwilach, które spędzali razem, potrafili rozprawiać o największych problemach życiowych, jak i milczeć przez większą część spotkania, a mimo to wrócić do domu z zapełnionym wskaźnikiem towarzystwa. Minseok zawsze wiedział, co Junmyeon i on powinni robić; nigdy nie rzucał propozycji, które ginęły w Świecie Niespełnionych Planów. Minseok mówił: “Idziemy do pubu, więc nie bierz samochodu”, “Mam nadzieję, że nic nie robisz w piątek wieczorem, bo przychodzisz na mecz.”, “Jutro, główna ulica, weź wygodne buty.” i Junmyeon nie potrafił nic poradzić na to, że ten układ naprawdę mu odpowiadał i zawsze stawiał się na miejscu - uśmiechnięty i bez zbędnych pytań oraz wątpliwości.
- Czy sprawa z twoją siostrą już się uspokoiła? - spytał po ich dłuższym milczeniu, spoglądając na przyjaciela uważniej. Minseok skrzywił się lekko.
- Niekoniecznie - wzruszył ramionami, odstawiając pustą szklankę na stół - Nikt nie potrafi jej przekonać do tego, by dała sobie pomóc i moi rodzice chyba już rozważają poddanie się.
- Tak po prostu?
- Tak po prostu - Minseok uśmiechnął się gorzko - Nie chcę o tym dzisiaj rozmawiać, jeśli ci to nie przeszkadza.
- Oczywiście - Junmyeon kiwnął głową i upił kolejnego łyka swojego piwa, patrząc teraz na pustą szklankę Minseoka -  Szybko ci poszło - zauważył z uśmiechem.
- To ty jesteś powolny - Minseok zaśmiał się krótko i podniósł z krzesła - Właściwie to idę po kolejne. Reflektujesz? - spojrzał na Junmyeona, który przytaknął - Tym razem nie zapomnę dla ciebie słomki.
- Spieprzaj
Junmyeon prychnął głośno i pokręcił głową, biorąc duży łyk swojego piwa. Nie mógł przecież być gorszy. Kiedy Minseok zniknął wewnątrz pubu, zwrócił wzrok na psa, głaszcząc go delikatnie po łbie. Suho wzdrygnął się odruchowo, najwyraźniej rozbudzony przez dotyk i spojrzał swoimi psimi oczkami na Junmyeona.
- Co? Nudzisz się? - mężczyzna spytał cicho, nie chcąc ściągać na siebie więcej uwagi niż to konieczne - Jeszcze trochę i wrócimy do domu, okej?
Pies wpatrywał się w Junmyeona przez chwilę, po czym ziewnął i wrócił do swojej poprzedniej pozycji. Junmyeon napił się po raz kolejny i zaczął obserwować teraz ludzi przy stolikach, błądząc wzrokiem po roześmianych twarzach i wsłuchując się w donośne śmiechy. Dostrzegł młodego chłopaka z lokami na wszystkie strony i mimowolnie uśmiechnął się na myśl o osobie z podobną fryzurą, która od dłuższego czasu nie chciała opuścić jego głowy. Podświetlił ekran telefonu z cieniem nadziei, jednak jego skrzynka pocztowa nie zmieniła swojego stanu od dłuższego czasu i Junmyeon westchnął.
- Chyba mam problem - mruknął pod nosem.
- Problem z czym? - Minseok pojawił się znikąd, stawiając dwa piwa na stole i usiadł wygodnie na swoim miejscu. Junmyeon wykrzywił usta w grymasie na niebieską słomkę w swojej szklance, a Minseok wyszczerzył się w jego stronę - Co mi powiesz, panie Idealny?
- Ugh - Junmyeon burknął, wyciągając rurkę ze swojego drugiego piwa i napił się z pierwszej szklanki, a Minseok nie odrywał teraz od niego wzroku. Junmyeon wiedział dobrze, że z Minseokiem nie ma co owijać w bawełnę, ale zdawał sobie sprawę również, że wypowiedzenie tego na głos będzie oznaczało zaakceptowanie świadomości, którą Junmyeon wolał negować - Ugh.
- Naprawdę elokwentnie. Pan nauczyciel Kim Junmyeon - Minseok uśmiechnął się złośliwie.
- Zejdź ze mnie - Junmyeon mruknął, jednak odwzajemnił uśmiech, znając drugiego mężczyznę na tyle, by po prostu znosić jego docinki bez większych obruszeń. Osunął się lekko na krześle, by przybrać wygodniejszą pozycję. Jego kręgosłup wciąż dawał się we znaki po ostatnich wieczornych sesjach nad biurkiem i Junmyeon rozważał zafundowanie sobie wizyty u masażysty - Nie wiem od czego zacząć.
- Najlepiej od początku - Minseok zaśmiał się, a Junmyeon rzucił mu błagalne spojrzenie - Taka sugestia.
- Ugh - Junmyeon burknął po raz kolejny - Spotkałem Yifana ostatnio. Wyglądał wspaniale, a jego nowy facet jeszcze lepiej. Chyba znalazł go w centrali Vogue albo innego Cosmopolitan.
- I co z tego? - Minseok wyprostował się i utkwił wzrok w twarzy Junmyeona, opierając brodę na dłoniach, łokciami podpierając się o blat stołu - Dalej cię boli jego osoba?
- Nie - Junmyeon odparł głośno, a spojrzenie Minseoka wskazywało na to, że nie do końca go przekonał - Minęło tyle czasu, że mi przeszło. Mniej lub bardziej. Chodzi o to, że Fan--Yifan chciał się ze mną zobaczyć. Na kawie. Porozmawiać.
- Wspaniale. Może zechce ci wyjaśnić dokładniej, co miał w głowie, gdy zniknął? - Minseok spytał, po czym wziął łyk piwa, nie odrywając jednak wzroku od Junmyeona - Wiesz, coś więcej poza tym, że - tutaj cytuję jego list -  “nie potrafiliście się odnaleźć w swoich indywidualnych potrzebach”? Cokolwiek by to miało znaczyć - dodał z uśmiechem.
- W tym rzecz, że odmówiłem - Junmyeon westchnął - Przynajmniej na najbliższy czas. Znalazłem...wymówkę. Powiedziałem, że jestem zajęty, bo spędzam czas z chłopakiem.
Junmyeon wiedział już, że jest skończony, gdy zobaczył minę Minseoka.
- I tym twoim nowym chłopakiem jest…?
- Jongdae - Junmyeon wyszeptał z nadzieją, że nie będzie musiał tego powtarzać. Minseok przekręcił lekko głowę i zmarszczył brwi.
- Kim, do cholery, jest Jongdae?
- To...ten weterynarz.
Minseok wybuchł głośnym i donośnym śmiechem. Kilka osób odwróciło głowy w ich stronę, by zobaczyć co się dzieje, przez co Junmyeon osunął się na krześle, licząc na to, że w magiczny sposób stanie się niewidzialny.
- Min, to nie jest śmieszne - mruknął nerwowo, to rozglądając się wokół, to patrząc na przyjaciela.
- Dlaczego się z nim nie umówisz? - Minseok spytał dopiero, gdy jego śmiech całkiem zniknął, co zajęło kilka dobrych minut.
- Co? Ja nie...Um… - Junmyeon zagryzł dolną wargę, a fala gorąca oblała jego ciało - Wcale...nie chcę. Powiedziałem jego imię automatycznie.
- Oczywiście - Minseok przytaknął głową i spojrzał na Junmyeona z ogromnym uśmiechem na twarzy - Twój były zaprasza cię na kawę, a ty żeby wymigać się od spotkania, kłamiesz, że spotykasz się w zaproponowanym dniu ze swoim facetem. Ze wszystkich możliwych przypadkowych imion, które mogłeś w tamtej chwili powiedzieć, zdecydowałeś się powiedzieć imię człowieka, z którym zamieniłeś jakieś dziesięć słów na krzyż. To wskazuje, że primo, myślałeś o nim długo i intensywnie wcześniej tego dnia i secundo, powinieneś zaprosić go na randkę.
- Jakby to było takie łatwe - Junmyeon powiedział żałośnie, dopijając połowę szklanki za jednym razem. Fala ciepła oblała jego ciało ponownie i Junmyeon wiedział już, że będzie miał problem z dojściem do domu.
- To jest łatwe - Minseok uśmiechnął się - Powinieneś się z nim umówić.
- To zły pomysł - Junmyeon powiedział cicho, choć jego słowa nie brzmiały przekonująco i Minseok już nic nie powiedział.

Znacznie później tego wieczora, gdy Junmyeon wracał wolnym, lekko chwiejnym krokiem do swojego mieszkania, jego telefon zaczął wibrować w kieszeni, przez co serce zabiło mu dwukrotnie szybciej. Zwlekał tylko przez chwilę, nim sięgnął dłonią po urządzenie i odczytał wiadomości, które mimo swojej prostoty, sprowadziły na jego twarz szeroki uśmiech.

Od: Jongdae
20 wrz 22:54
To ładnie, że zabierasz Suho na męskie spotkania ze znajomymi.

Od: Jongdae
20 wrz 22:58
Skórzana kurtka ci pasuje kkkkkkk

Od: Jongdae
20 wrz 23:01
Dobrze wiedzieć, że jednak masz coś takiego jak wolny czas~

~*~

Junmyeon obudził się do pulsującej głowy i sześciu nieodebranych połączeń, lecz całkowite rozbudzenie zajęło mu o wiele dłużej niż się spodziewał. Podczas tego procesu nie potrafił otworzyć dostatecznie oczu, a wszystkie jego mięśnie krzyczały z prośbą o powrót do łóżka. Junmyeon nie zwrócił nawet uwagi na nazwę kontaktu, który postanowił zafundować mu pobudkę z samego rana; wpierw zebrał się w sobie, by pójść w stronę łazienki i opłukać twarz w nadziei, że ta czynność wybudzi go wystarczająco. Gdy skończył, spojrzał na swoje odbicie i parsknął, dziękując wszystkim w Niebie za to, że jest niedziela i nie musi tak naprawdę wychodzić dziś nigdzie.
Ze szczoteczką do zębów w ustach, usiadł na łóżku i sięgnął po telefon, by ostatecznie zobaczyć kto do niego dzwonił i kiedy zorientował się, że tą osobą był Jongdae, jego oczy rozszerzyły się maksymalnie, a szczoteczka wypadła z ust na podłogę.
Sześć nieodebranych połączeń od Jongdae.

SZEŚĆ NIEODEBRANYCH POŁĄCZEŃ OD JONGDAE.

Junmyeon krzyknął. Nie wiedział sam, co chciał tym osiągnąć i w czym miało mu to pomóc, ale krzyknął i krzyczał tak przez chwilę, wpatrując się w wyświetlacz z milionem pytań w głowie. Dlaczego do niego dzwonił? Czy coś się stało? Może to tylko żart? Lub pomyłka? Może telefon zaczął mu świrować?

Do: Min
21 wrz 09:34
OBUDZIŁEM SIĘ DO SZEŚCIU NIEODEBRANYCH POŁĄCZEŃ OD JONGDAE CO TERAZ

Od: Min
21 wrz 9:40
Nie zapomnij mnie zaprosić na ślub.

Junmyeon zaczął się miotać i wyszedł z Suho na spacer, a gdy wrócił, chodził po mieszkaniu od kąta do kąta i poprawiał przypadkowe przedmioty na szafkach i regałach tak, by stały w jeszcze bardziej idealnej pozycji niż wcześniej. Wrzucił w siebie szybkie śniadanie, sprzątnął szczoteczkę z podłogi, zapisując w notatniku na lodówce, że koniecznie musi zakupić nową i opadł na kanapę z głośnym, ciężkim westchnięciem. Zerknął na telefon i przerażająca go liczba sześciu nieodebranych połączeń wciąż tam była. Chwilę później Junmyeon dostał wiadomość i na chwilę zamarł, nim zorientował się, że to sms od Minseoka. “Mam nadzieję, że oddzwoniłeś.”
Junmyeon wziął głęboki oddech. Powinien? Czego ma oczekiwać? Czego Jongdae od niego oczekuje? Minęło dobre kilka minut, nim ostatecznie się zdecydował i kliknął na zieloną słuchawkę przy kontakcie Jongdae. Weterynarz odebrał od razu i momentalnie przywitał go jego donośny głos.
- Zaczynałem rozważać, czy aby nie zadzwonić na policję przez tę ciszę z twojej strony!
- Ale...nawet nie wiesz, gdzie mieszkam?
- Myślę, że Chanyeol bez problemu sprzedałby mi twój adres.
Junmyeon poczuł jak pieką go policzki.
- W ten sposób zdobyłeś mój numer? - spytał niepewnie, a po drugiej stronie odpowiedział mu tylko głośny śmiech. To był naprawdę uroczy śmiech - Czy...coś się stało, że do mnie zadzwoniłeś?
- Tak!  - głos Jongdae wybuchł w jego uszach, przez co Junmyeon poderwał się nieznacznie z kanapy.
- Co się dzieje?
- Mam dzisiaj urodziny i się nudzę - Jongdae zachichotał po drugiej stronie, przez co Junmyeon opadł na mebel z powrotem i zagryzł mocno wargi, ponieważ Jongdae był naprawdę rozbrajający.
- Wszystkiego najlepszego - mruknął niezręcznie, po czym uderzył się otwartą dłonią w czoło, krzycząc na siebie w myślach, że zaraz zepsuje wszystko bez odwrotu. Dłoń spociła mu się już tak, że z trudnością trzymał w niej telefon.
- Pomyślałem, że skoro to jest mój dzień to powinienem zrobić coś przyjemnego - Jongdae mówił pełnym życia, radosnym tonem, a Junmyeon pozwalał by jego głos przepływał przez jego umysł i dał sobie odpłynąć na krótką chwilę - Dlatego powinniśmy się spotkać.
Junmyeon uśmiechnął się do siebie automatycznie, nim słowa mężczyzny tak naprawdę do niego dotarły.
- Z przyjemnością - odparł bez większego namysłu i dopiero wesoły chichot po drugiej stronie słuchawki wyrwał go z transu - Zaraz...co? - spytał o wiele głośniej niż planował - Ale, że kiedy? Dzisiaj? Wieczorem?
Jongdae zaśmiał się po raz kolejny, przez co całe ciało Junmyeona zadygotało.
- Dzisiaj wieczorem, wspaniale Junmyeon - Jongdae zamruczał przez telefon - Właśnie zaprosiłeś mnie na randkę. Podeślę ci smsem mój adres - powiedział wesoło, po czym się rozłączył.
Junmyeon opadł na kanapę i krzyknął i krzyczał tak dłuższą chwilę.

~*~

Miał 19 lat, gdy ostatni raz tak się denerwował. Był wtedy uczniakiem czekającym na wyniki egzaminu, który pozwoliłby mu iść na studia i w tamtym momencie wyczekiwał wiadomości na temat swojej przyszłości; to miało poprowadzić jego życie. Junmyeon był z reguły spokojnym człowiekiem, którego niełatwo wyprowadzić z równowagi i przez większą część życia podchodził do wszystkiego racjonalnie, całkowicie opanowany i bez większych nerwów. W tej chwili jednak stał pod kamienicą Jongdae i naprawdę, naprawdę stresował się ich randką.

Minseok był żadną pomocą w tej sytuacji. Po rozgorączkowanym telefonie Junmyeona, zjawił się w jego mieszkaniu niecałą godzinę później z nową szczoteczką do zebów dla Junmyeona, aczkolwiek nie okazał się takim wsparciem jakim Junmyeon oczekiwał, że będzie. Zasadniczo nie doradził mu nic w kwestii stroju, nie podsunął sugestii, gdzie Junmyeon mógłby zabrać Jongdae i zupełnie nie pomógł mu w poradzeniu sobie z paniką jaka go powoli ogarniała. “Nie rozumiem cię”, Minseok powiedział ze śmiechem, gdy Junmyeon siedział na podłodze i przyglądał się ze łzami w oczach koszulom, które znalazły się na podium wyborów. “Lubisz tego człowieka, on najwyraźniej ciebie też. Nie jesteś w liceum, by się tak zachowywać.”
Junmyeon westchnął jedynie na słowa przyjaciela. To prawda, ale Jongdae był po prostu...inny.

W szarym golfie i ciemnej marynarce, opierał się o swój samochód i zagryzał nerwowo wargi, wypatrując burzy loków i szerokiego uśmiechu. Wiedział, że nie ma już odwrotu, że nie może się wycofać, nie w takim momencie. Po chwili dostrzegł w końcu szczupłego mężczyznę, zmierzającego w jego stronę pewnym krokiem i odetchnął głośno i głęboko, nim ów pojawił się tuż przy nim.
- Cześć - Jongdae uśmiechnął się uprzejmie; tak uprzejmie jak Junmyeon do tej pory nie miał okazji zobaczyć i był wdzięczny naturze za to, że jego silne bicie serca zostało zagłuszone przez odgłosy wokół nich.
- Witaj - odwzajemnił uśmiech, uspokajając oddech, by jego głos brzmiał normalnie i mimowolnie wbił wzrok w mężczyznę, nie mogąc powstrzymać uwagi, która opuściła jego usta - Wyglądasz naprawdę dobrze.
Jongdae miał na sobie czerwoną flanelę i czarne dżinsy, a jego włosy wydawały się być jeszcze bardziej pokręcone niż wcześniej, lecz ta prostota uderzyła Junmyeona prosto w serce. Weterynarz zachichotał cicho.
- Ty wyglądasz na naprawdę wyrafinowanego człowieka - zlustrował bezwstydnie Junmyeona od góry do dołu i z powrotem, po czym skrzywił się nieznacznie - Chyba nie wyglądam przy tobie wystarczająco godnie. Jeśli dasz mi chwilę to skoczę i się przebio-
- Nie! - nim Junmyeon zorientował się co robi, głośny protest wyrwał się z jego ust, tylko po to, by po chwili spuścił on głowę i podrapał się niezręcznie po karku - To znaczy...um...Nie ma takiej potrzeby. Wy-Wyglądasz naprawdę dobrze - powiedział już ciszej, z nadzieją, że Jongdae nie odwróci się zaraz na pięcie, bo zorientuje się, że ma do czynienia z prawdziwą społeczną ślamazarą.
- Och, bo się zarumienię Junmyeon-ah! - Jongdae zaśmiał się głośno i uderzył nieznacznie pięścią w ramię Junmyeona - Jesteś naprawdę przekomicznym człowiekiem - dodał spokojniej, patrząc Junmyeonowi w oczy.
- Czy to źle?
- Absolutnie nie.

~*~

Junmyeon nigdy nie uważał się za szczęśliwca, jednak przechodząc przez poszczególne etapy życia, doszedł do wniosku, że los nie jest dla niego nazbyt surowy i potrafi zesłać na niego dobrą łaskę w chwili, gdy akurat tego potrzebuje. Tym razem jakkolwiek jego fortuna postanowiła ostentacyjnie pokazać mu środkowy palec.
- Nie rozumiem. Nie rozumiem - powtórzył słabym głosem, wpatrując się w kelnera z niedowierzaniem w oczach.
- Naprawdę mi przykro, nie mam pojęcia jak do tego doszło.
- Chce mi pan powiedzieć, że rezerwacja, którą zrobiłem telefonicznie dzisiaj w południe nie została zatwierdzona?
- Z ogromną przykrością muszę to potwierdzić. Nie mam pańskiego nazwiska na liście.
Junmyeon czuł jak zimny pot oblewa mu plecy. Nie tak miało być. Miało być zupełnie inaczej. To koniec. Zaraz Jongdae powie, że jednak nie ma ochoty na przebywanie z tak nieudolnym człowiekiem, jakim jest Junmyeon i zniknie z jego życia na zawsze.
Z zaciśniętymi wargami zerknął w stronę weterynarza, który w tej samej chwili otworzył usta, by przemówić:
- Kim to nie takie rzadkie nazwisko. Jestem pewien, że ma je pan na swojej liście - uśmiechnął się słodko, po czym - ku zaskoczeniu Junmyeona - złapał go pod ramię i zwrócił się do kelnera jeszcze raz - Nie może pan nic zrobić w tej sytuacji?
Starszy mężczyzna spojrzał na Jongdae, po czym w swój tablet i po krótkiej chwili odparł bez uczucia:
- Jeśli poczekaliby państwo godzinę to może uda--
- Do widzenia.
Junmyeon poczuł jak Jongdae szarpie go za ramię, obracając ich oboje na pięcie i rusza szybkim krokiem w stronę parkingu. Dopiero w połowie drogi Junmyeon zdołał się zatrzymać, powstrzymując tym samym drugiego mężczyznę.
- Naprawdę cię przepraszam, Jongdae - westchnął cicho, oczekując ostrych słów o swojej osobie. Spojrzał niepewnie na weterynarza, spodziewając się znużenia bądź zirytowania, lecz spotkał się z zaskoczonym wzrokiem i nieznacznym uśmiechem.
- Za co mnie przepraszasz Junmyeon? Za tego gbura? Niech się wypcha swoim homarem w cieście i siekaną szalotką - Jongdae machnął nonszalancko ręką, udając wymuszony ton kelnera z wcześniej i spojrzał na Junmyeona, który nie mógł w tej chwili powstrzymać chichotu - Jak ładnie! Więc Kim Junmyeon potrafi chichotać!
- Co to miało znaczyć, przepraszam? - Junmyeon rzucił zadziorne spojrzenie w stronę Jongdae, opierając bezwiednie dłoń na jego przedramieniu - Kim Junmyeon potrafi się śmiać. Musi być po prostu mniej spięty. Och.
Jongdae uśmiechnął się szeroko swoim kocim uśmiechem.
- Czyżby Kim Jongdae powodował u Kim Junmyeona spięcie?
- A Kim Jongdae jest ślepy, czy udaje?
- W tej chwili Jongdae przyznaje, że jest głodny! - Jongdae zachichotał, lecz Junmyeon momentalnie przestał się uśmiechać i odsunął się lekko od mężczyzny. No tak, przecież kolacja zrujnowana. To musi być najgorsza randka we wszechświecie.
- A niech to szlag tę głupią restaurację! Imbecyle! Żeby nie zarejestrować rezerwacji! Co za tumany tam pracują!
- Spokojnie nicponiu, gdzie z takimi słowami! - Jongdae podniósł ręce w geście obrony i zaśmiał się wesoło - Nie wiedziałem, że z ciebie taki mroczny buntownik. Ile jeszcze tajemniczego Junmyeona odkryję tego wieczora? Tu zachichocze, tu zwymyśla…
- Jongdae-yah!
Jongdae wybuchł kolejnym śmiechem, po czym złapał delikatnie dłoń Junmyeona.
- Całkiem niedaleko znajduje się wspaniała pizzeria z dobrym piwem. Reflektujesz Myeonnie?
- Tylko jeśli obiecujesz, że nie przyzwyczaisz się do nazywania mnie w ten sposób.
- Dajesz mi ciężki wybór Junmyeon-ah - Jongdae udał, że się zamyśla, przesuwając palcami wolnej ręki po brodzie - Jestem naprawdę głodny, ale opcja patrzenia jak rumienisz się od tego uroczego zdrobnienia jest kusząca.
- Wybór należy do ciebie Jongdae-ssi - Junmyeon wzruszył ramionami.
- Och, więc teraz tak się do siebie zwracamy? - Jongdae uśmiechnął się złośliwie, wpatrując się Junmyeonowi w oczy i zaciskając nieco palce na jego dłoni. Zaskakując samego siebie, Junmyeon nie odwrócił wzroku, a odwzajemnił mocne spojrzenie, uśmiechając się mimowolnie na widok absurdalnych iskierek w oczach drugiego mężczyzny - Junmyeon-ssi, czy możemy już udać się gdzieś, gdzie jest jedzenie? W innym wypadku jestem gotowy zjeść ciebie.

Junmyeon zakrztusił się śliną i pośpieszył do samochodu, zapominając o tym, że ich dłonie cały czas były złączone.

~*~

- Kiedy pizza z ananasem jest naprawdę bardzo dobra! – Junmyeon żachnął się, spoglądając na wykrzywiającego teraz usta w grymasie Jongdae. Choć od dziesięciu minut byli już na miejscu, mimo powiększającego się głodu, nie udało im się dojść do porozumienia w kwestii wyboru jaki rodzaj pizzy zamierzają zamówić.
- Junmyeon-ssi, jak możesz jeść coś, co jest słodkie ze wszystkim innym, co jest słone?! – Jongdae oburzył się, po raz kolejny odkąd zajęli swoje miejsca i sięgnęli po menu, po czym osunął się na krześle z ciężkim westchnięciem – Myślałem, że będziemy parą idealną!
Czując jak palą go policzki, Junmyeon zignorował ostatni komentarz i uśmiechnął się w odpowiedzi.
- A czekoladę z solonym karmelem lubisz? Lub popcorn z karmelem?
- To są zupełnie inne rzeczy! – Jongdae splótł ramiona na piersi i wydął wargi, rzucając Junmyeonowi nie do końca udane zezłoszczone spojrzenie.
- W porządku, dostosuję się do twojego smaku Jongdae –ssi – Junmyeon odłożył kartę na stół i spojrzał na mężczyznę, który natychmiastowo się rozpromienił.
- Tak łatwo dajesz za wygraną Junmyeon-ssi? Żadna z tobą zabawa, tsk tsk – cmoknął wargami z dezaprobatą i również odłożył kartę, kierując teraz całą swoją uwagę ku Junmyeonowi. Po pojawieniu się kelnerki, złożyli zamówienie, po czym zapadła między nimi cisza, podczas której przyglądali się sobie z małymi uśmiechami.
- Jongdae, możesz mi coś powiedzieć? - Junmyeon zagadał po czasie, spoglądając nieśmiało na drugiego mężczyznę, który tylko skinął głową - Dlaczego...randka ze mną? Dlaczego ja?
- Cóż, zaprosiłeś mnie, czyż nie? - Jongdae uśmiechnął się złośliwie.
- Umm - Junmyeon zacisnął wargi, biorąc głęboki oddech. Chciał mu napomknąć, że zasadniczo to za jego sprawą do tego doszło, choć to nie tak, że Junmyeon uważał to za złą rzecz w ostateczności. Odrzucił jednak te myśli i skupił się na tym, co chciał powiedzieć - Na początku naszej znajomości dawałeś mi dość jasne sygnały, wskazujące jakobyś niekoniecznie za mną przepadał - przyznał szczerze, pozbywając się z serca myśli, które mu ciążyły - Dlatego byłem dość zdziwiony tym, że nawiązałeś ze mną kontakt...tak nagle.
- Jestem weterynarzem, a ty potrąciłeś psa. Nie spodziewaj się u kogokolwiek pozytywnej reakcji - Jongdae zaśmiał się krótko, a Junmyeon westchnął, nie dostrzegając jak wyraz twarzy Jongdae się zmienia - Tak czy inaczej, przepraszam cię Junmyeon.
- Ech?
- Wmusiłem w ciebie zaadoptowanie psa, nie będąc świadomym tego jak zajętym jesteś człowiekiem. Chanyeol trochę mi napomknął, zrobiło mi się głupio. Oto efekty mojej impulsywności.
- Och - Junmyeon przeanalizował informacje, które do niego dotarły i uśmiechnął się smutno - Więc to taki akt litości w ramach przeprosin...?
Jongdae zaśmiał się głośno i pokręcił głową, wpatrując się w Junmeona szerokimi oczami. Dopiero gdy wyraz twarzy Junmyeona pokazał mu, że wcale on nie żartuje, Jongdae przewrócił oczami, po czym uśmiechnął się w jego stronę.
- Niedoczekanie twoje - zachichotał pod nosem - Atrakcyjny mężczyzna przywozi bezdomnego psa do mojej kliniki weterynaryjnej i godzi się na jego nagłą adopcję, a na dodatek od samego początku pokazuje delikatne znaki zainteresowania moją osobą i sam okazuje się być ciekawą figurą. Postaw się na moim miejscu Junmyeon-ssi.
- Czyli...
Kiedy na ich stole nagle postawiono dwie szklanki z sokiem bananowym i sokiem ananasowym, Junmyeon wyprostował się i poprawił niezręcznie na krześle, a Jongdae przechylił teraz lekko głowę, nie odrywając od niego wzroku. Kolejna fala ciszy nastała między nimi i dopiero, gdy kelnerka położyła na ich stole pizzę i odeszła, Jongdae wybuchnął radosnym chichotem.
- Junmyeon, ty to jednak jesteś… - pokręcił głową, nie przestając się uśmiechać i Junmyeon nie do końca zrozumiał. W jego głowie wciąż przemijały ostatnie słowa mężczyzny.
- Jestem…?
- Och, jakie to dobre! – Jongdae zawołał z radością, przeżuwając kawałek pizzy z prawdziwą rozkoszą na twarzy – Mufih pryhnać, że pyfna! – dodał z pełnymi ustami, wskazując na pizzę po środku stolika. Junmyeon zasłonił dłonią usta, gdy pozwolił sobie na głośne zaśmianie się.
- Wszystkiego najlepszego – powiedział z uśmiechem i sięgnął po kawałek. Na słowa Junmyeona, Jongdae wyszczerzył się i wyprostował odrobinę plecy, po czym klasnął w dłonie i spojrzał na mężczyznę.
- No tak! Wszystkiego najlepszego dla mnie! Co za wspaniałe uczucie celebrować starzenie się w tak doborowym towarzystwie~ - zamruczał i upił łyka swojego soku bananowego – Dziękuję za randkę Junmyeon-ah – uśmiechnął się uprzejmie w jego stronę i utkwił wzrok w jego oczach.
Choć muzyka była głośna, a donośne rozmowy ludzi wokół dochodziły do jego uszu – serce Junmyeona zaalarmowało go bardzo wyraźnie jak szalenie zaczęło w tej chwili bić. Jongdae nie robił nic nadzwyczajnego – był pewny siebie, zabawny oraz odrobinę złośliwy i uśmiechał się w naprawdę miły sposób. Junmyeon nie potrafił zapanować nad swoimi reakcjami na każdą z tych rzeczy i zaczynało go to deprymować.
Odkaszlnął nieznacznie i odwrócił się na krześle, by sięgnąć dłonią do kieszeni w marynarce.
- Masz ochotę na piwo?
- Czy to będzie urodzinowe piwo specjalnie dla mnie? – głos Jongdae był lekki, ale bardzo wyraźny w uszach Junmyeona. Mężczyzna kiwnął głową.
- Oczywiście. Jakie sobie życzysz Jongdae-ssi?
- Beczkowe z sokiem malinowym!
Junmyeon mimowolnie zwrócił głowę w stronę Jongdae i uśmiechnął się szeroko, nie potrafiąc się powstrzymać.
- Beczkowe z sokiem malinowym? – powtórzył za nim, a uśmiech nie chciał zejść mu z twarzy.
- Tak, beczkowe z sokiem malinowym. Coś nie tak z moim zamówieniem Myeonnie?
- Po prostu…Nie, wszystko w porządku – Junmyeon odparł, podnosząc się z miejsca i skierował się w stronę baru, powtarzając pod nosem Beczkowe z sokiem malinowym. Beczkowe z sokiem malinowym. To takie głupie cieszyć się na fakt, że lubimy takie samo piwo. – Może Min miał racje i naprawdę zachowuję się jak w liceum – pokręcił głową, a gdy doszedł do baru, złożył zamówienie i westchnął, czekając aż kelnerka skończy nalewanie piwa do kufla – Jongdae znowu nazwał mnie „Myeonnie” – zaśmiał się nieznacznie pod nosem i pokręcił głową. Zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, lustrując ludzi wokół bez większego celu i uwagi, lecz cała jego postura zadrżała w momencie, w którym jego oczy zatrzymały się na dwóch wysokich figurach w drugiej części pizzerii – Ughhh – burknął cicho i odwrócił natychmiast wzrok od Yifana i Zitao przytulających się do siebie bez żadnych oporów – To miejsce publiczne i niekonieczni--Ech – mruknął cicho do samego siebie, jednak nie skończył i potrząsł lekko głową, by wyrzucić z siebie niepotrzebne myśli. Złapał za piwa i pośpieszył do swojego miejsca, gdzie czekał na niego uśmiechnięty Jongdae, chcąc zapomnieć, że kogokolwiek zobaczył.

Postawił piwa na stole, siadając na swoje miejsce w milczeniu i choć Jongdae przywitał go z równie szerokim uśmiechem, co żegnał – Junmyeon nie potrafił odpowiedzieć mu tym samym.
- Wszystko w porządku Junmyeon? Wyglądasz blado – Jongdae sięgnął po swój kufel, lecz spojrzał na mężczyznę uważnie, nim wziął niewielkiego łyka. Junmyeon podjął nędzną próbę ułożenia ust w uśmiech.
- Tak, tak, nic mi nie jest. Zamyśliłem się.
Jongdae uniósł brew sceptycznie, ale nic nie powiedział. Kolejne kilkanaście minut spędzili na jedzeniu i popijaniu swoich piw, aczkolwiek kiedy czyjś donośny śmiech dotarł do uszu Junmyeona, ów odetchnął ciężko i pokręcił głową po raz kolejny tego dnia.
- Przepraszam cię najmocniej na świecie Jongdae. To chyba najgorsza randka na jakiej byłeś.
- Nie wybiegałbym tak daleko z tymi wnioskami – Jongdae uśmiechał się, ale patrzył na Junmyeona dość poważnym wzrokiem – Czyli jednak coś się stało?
- Tak i nie? – Junmyeon odpowiedział pytaniem na pytanie i osunął się na krześle – Zasadniczo to nic się nie stało. Zobaczyłem kogoś, kogo nie chciałem zobaczyć i z absurdalnego powodu zrobiło mi się źle. Mam prawie 30 lat, żałosne – mruknął z pogardą skierowaną do siebie – Przepraszam. Jestem tutaj z tobą i to chyba najwspanialsza rzecz jaka mnie spotkała od bardzo dawna, a jednak taka głupota potrafiła mnie uderzyć, przez co teraz zaniedbuję naszą randkę, która i tak chyba od samego początku była skazana na porażkę i…
- Yah! Jesteśmy tylko ludźmi Junmyeon, nie bądź dla siebie zbyt surowy – Jongdae przerwał mu głośno i sięgnął dłonią przez całą długość stołu, łapiąc mocno za jego dłoń – Jedyną porażką jaką tutaj wyczuwam to twoja pewność siebie, ale z tym poradzę sobie w przyszłości. Nie mów, że nasza randka jest beznadziejna, bo się jeszcze obrażę! – zawołał srogo, lecz z uśmiechem, na co Junmyeon mimowolnie uniósł kąciki ust - Czy osoba, którą zobaczyłeś to twój były?
Junmyeon wziął tylko głęboki oddech w ramach odpowiedzi, lecz Jongdae rozszerzył swój uśmiech do granic możliwości i wyprostował się na swoim krześle.
- To bezalkoholowe? – wskazał palcem na szklankę przy talerzu Junmyeona, patrząc to na nią to na niego. Junmyeon zbity z toru nagłą zmianą tematu kiwnął jedynie głową – Leć po normalne, ludzkie piwo. Nie pozwolę ci smęcić na naszej wspaniałej randce.
- Ale samochód…
- Zostawisz na parkingu albo zaraz napiszesz ładnie komuś w pobliżu, żeby ci go przetrzymał. Tak się składa, że przecież Baekhyun i Chanyeol mieszkają dość niedaleko. Nie sądzę, by mieli coś przeciwko. A gdy już wypijesz sobie porządne piwko lub dwa, przejdziemy się na spacer pod gwieździstym niebem! – Jongdae odetchnął po swojej długiej wypowiedzi i opadł z uśmiechem łokciami na stół – Jestem geniuszem.
- Twój plan ma tylko taką wadę, że w tym mieście gwiazdy widać bardzo rzadko – Junmyeon uśmiechnął się nieśmiało, oczarowany tym jak łatwo Jongdae potrafił wprawić go w dobry humor. Weterynarz zaśmiał się głośno.
- I znowu jesteś Junmyeonkiem! – klasnął w dłonie z radością – Leć szybko po piwo albo nici z buzi na dobranoc!

Junmyeon ledwo się opamiętał, że w pizzeriach raczej się nie biega.

Jak się okazało – Jongdae naprawdę lubił mówić. Potrafił mówić i opowiadać i opisywać ze szczegółami każdą najmniejszą rzecz, każdą osobę i sytuację i Junmyeon nie mógł wyjść z podziwu jak wielką przyjemność sprawiało mu wyłączne słuchanie. Głos Jongdae był dla niego paradoksem; z reguły był niski i stonowany, lecz w poszczególnych momentach przekraczał skalę zadziwiająco wysoko, jak gdyby Jongdae był w stanie w każdej chwili wyskoczyć na scenę i zaśpiewać wysokie c.
Junmyeon zaskoczył sam siebie tym jak momentalnie się zrelaksował i dał się ponieść temu, co szykował dla niego los, wieczór i absurdalny mężczyzna z rozwichrzonymi włosami. Bez wstydu odpowiadał na osobiste pytania, śmiał się z żartów i anegdotek, opowiadając w odpowiedzi własne. Junmyeon dawno nie czuł się tak błogo przy zwykłej rozmowie i miał nadzieję, że szeroki uśmiech i głośny śmiech, który otrzymywał w odpowiedzi, sugerował podobne odczucia u Jongdae.

Chanyeol z ogromną chęcią zgodził się popilnować samochodu Junmyeona, obiecując mu z szerokim uśmiechem, że jutro rano z pewnością będzie stał pod jego mieszkaniem bez jakiegokolwiek urazu. Wraz z Baekhyunem wsiedli do samochodu, spojrzeli po raz ostatni na Junmyeona i Jongdae, po czym uśmiechnęli się do siebie i odjechali w kierunku przeciwnym do ich mieszkania. Junmyeonowi wcale nie podobały się wyrazy twarzy jakie Chanyeol wraz z Baekhyunem mieli na twarzach, ale był w zbyt błogim stanie dzięki niezwykłej mocy Kim Jongdae, który w tej chwili ogrzewał jego dłoń swoją własną.

W drodze do mieszkania Jongdae rozmawiali od czasu do czasu, jednak przez większą część trasy milczeli, wpatrując się to przed siebie, to w siebie nawzajem. Co rusz wgapiali się jeden w drugiego, omijając swoje oczy wzrokiem, gdy drugi złapał pierwszego spojrzenie, po czym śmiali się ciszej lub głośniej i pełni swobody. Jongdae wyglądał tak niewinnie, gdy wpatrywał się w niebo z lekko otwartymi ustami i blaskiem księżyca na twarzy, że Junmyeona uderzyło boleśnie jak bardzo chciałby go w tej chwili pocałować.
- Hej Junmyeon? - Jongdae zatrzymał się niespodziewanie, ręką przyciągając Junmyeona do siebie - Widzisz go? - wskazał na niebo i uśmiechnął się szeroko.
- Kogo?
- Wielki Wóz, głuptasie! - Jongdae zawołał z wyrzutem, ale uśmiech nie zniknął z jego twarzy - Tam nad nami, garnek z połamaną rączką!
Junmyeon zmrużył lekko oczy, próbując odnaleźć gwiazdozbiór, o którym mówił Jongdae i uśmiechnął się nieznacznie, gdy jego oczy po krótszej chwili odnalazły to, co chciały. Niebo było ciemne, a gwiazdy słabo widoczne, lecz absurdalny kształt rondla z połamanym uchwytem dał się zauważyć.
- Jest! Mam! - krzyknął z entuzjazmem, nie spodziewając się po sobie takiej radości na ten fakt.
- Wspaniały, czyż nie? - Jongdae ścisnął lekko dłoń Junmyeona - Zwykle gdy wieczorami wracam sam do domu, wpatruję się w niego i od razu czuję się mniej samotny. Nawet nie wiem dlaczego. Od...W sumie odkąd pamiętam..Wmawiałem sobie, że właśnie ten gwiazdozbiór będzie moim patronem, który wskaże mi drogę, jeśli się zgubię i będzie przy mnie, gdy będę się bał chodzić sam po nocach. Czy to głupie?
- Absolutnie nie - Junmyeon odparł z uśmiechem, nie mogąc napatrzeć się w tej chwili na mężczyznę przed sobą. Loczki Jongdae bujały się lekko na wietrze, gdy rozglądał się wokół i obracał głową na wszystkie strony, a jego głos brzmiał teraz niedorzecznie i pociągająco. Jego oczy błyszczały radośnie, co sekundę kryjąc się pod długimi rzęsami, a koci uśmiech od dłuższego czasu nie znikał mu z twarzy i Junmyeon nie wiedział nawet kiedy kolejne słowa opuściły jego usta - Jesteś naprawdę pięknym mężczyzną.
W odpowiedzi usłyszał jak Jongdae bierze gwałtowny oddech. Mężczyzna zwrócił twarz w jego stronę, mrugając kilkakrotnie oczami i otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz po dłuższej chwili zamknął je z powrotem i odwrócił się na chwilę od Junmyeona, spoglądając teraz na ziemię. Poprzez dłoń Jongdae w swojej dłoni, Junmyeon wyczuł, że mężczyzna drży, przez co zbliżył się do niego i po krótkim wahaniu objął go ramieniem. Jongdae zastygnął na chwilę, lecz nie minął długi moment jak pozwolił się sobie rozpłynąć w jego ramionach.
- Jesteś naprawdę absurdalną osobą - wymamrotał w jego marynarkę.
- Nie wiem, czy do końca rozumiem - Junmyeon przyznał szczerze.
- Dlatego właśnie jesteś absurdalny! - Jongdae spojrzał na niego z wyrzutem - W jednej chwili człowiek nie może czuć do ciebie nic innego jak tylko politowanie, gdy widzi jak mało masz w sobie pewności siebie i jakiejkolwiek stanowczości, a potem jesteś taki spokojny, acz wypełniony optymizmem i pozytywnymi wibracjami i mówisz i robisz takie rzeczy ze stoicką twarzą, ale uczuciem w głosie i...Jesteś niepojęty Junmyeon-ssi.
Junmyeon przyglądał się przez chwilę jego twarzy i uśmiechnął się szeroko mimowolnie, gdy powoli dotarł do niego sens wypowiedzianych w jego stronę słów.
- Jongdae-ssi, czy ty...poczułeś się skrępowany przez moją uwagę?
- Nawet jeśli to co?
- Nic - Junmyeon wzruszył leciutko ramionami, mierzwiąc delikatnie włosy Jongdae - Jestem szczęśliwy, to wszystko.
Jongdae prychnął i odsunął się od Junmyeona, wznawiając ich pochód w stronę jego mieszkania.
- Zimno mi, pośpieszmy się.
- Chcesz moją marynarkę?
- Nie ma potrzeby, zaraz dojdziemy - Jongdae machnął wolną ręką.
- Och, w porządku - Junmyeon uśmiechnął się, choć uderzyła go świadomość, że zaraz pewnie będą musieli się rozstać i westchnął ciężko, łapiąc za dłoń Jongdae w swojej trochę mocniej. Choć powoli bolało go serce na myśl o samotnym powrocie do domu, uśmiechnął się w duchu na wcześniejszą wymianę słów z Jongdae, który zasugerował, że powinni trzymać się za ręce by ich dłonie nie zmarzły. Junmyeon nie mógł wyjść z podziwu jak bezpośredni Jongdae potrafił być.

Po dotarciu pod kamienicę Jongdae, stanęli pod drzwiami do klatki z niewielkimi uśmiechami i Junmyeon po raz kolejny przyłapał się na nieopisanym pragnieniu pocałowania Jongdae zaraz, teraz, w tej chwili.
Mężczyzna wpatrywał się w niego lekko zmrużonymi oczami i bujał delikatnie ich złączonymi dłońmi, których nie pozwolił odseparować nawet na chwilę. Junmyeon w zasadzie mógł tak tutaj stać i wpatrywać się w niego i chłonąć jego obraz, czuł aczkolwiek jak Jongdae drży i zastanowił się przez chwilę jak cienki musi być sweter, który Jongdae zarzucił na swoją koszulę.
- Czuję jak marzniesz, lepiej wejdź do środka - uśmiechnął się lekko, wolną dłonią przykrywając ich złączone palce. Były lodowate.
- Wejdziesz ze mną?

Junmyeon zastygnął w ruchu i spojrzał na Jongdae wielkimi oczami, który uśmiechał się teraz nieśmiało i patrzył na Junmyeona wzrokiem pełnym nadziei. To zwykłe pytanie, prosta sugestia, pomyślał Junmyeon i choć z przeogromną chęcią powiedziałby “tak” - jego poczucie odpowiedzialności przypomniało mu o nieuniknionym fakcie, jakim jest poniedziałek, pobudka i praca, które miały nadejść za kilka godzin.
- Chyba będę musiał odmówić Jongdae…
- Och - Jongdae momentalnie zmienił wyraz twarzy, wprawiając tym Junmyeona w nieopisane poczucie winy - Rozumiem. Zawiodłem cię sobą Junmyeon-ah?
Junmyeon zamrugał kilkakrotnie, nim zrozumiał pytanie.
- Ech? Jongdae, jestem tobą kompletnie oczarowany - przełknął wstyd i zażenowanie i uśmiechnął się najcieplej jak potrafił - Nie masz pojęcia jak bardzo chcę tam z tobą wejść, ja...Ale jutro o szóstej rano czeka mnie pobudka i obowiązki, których zaniedbanie może się odbić nie tyle na mnie, co na moich podopiecznych, a tego bym sobie nie mógł wybaczyć.
- Nigdy nie przestajesz zaskakiwać Junmyeon - Jongdae uśmiechnął się i Junmyeon odetchnął z ulgą, widząc znów jego rozpromienioną twarz - Rozumiem, jesteś Panem Idealnym, nie możesz dopuścić do takiej tragedii - złośliwość w jego głosie była niemożliwa nie do wychwycenia, przez co Junmyeon zmarszczył brwi i fuknął.
- Przepraszam, że mój poziom odpowiedzialności jest tak wysoki, że nie umiem go uciszyć! - udał, że jest obrażony i odwrócił wzrok, obserwując teraz niezwykle interesujący daszek klatki schodowej. Jongdae zachichotał.
- Dobrze, wybaczam ci Junmyeon-ssi. Poznaj siłę mojej łaski - powiedział zaskakująco cicho i zbliżył się do Junmyeona jeszcze bardziej niż stali do tej pory - Pożegnaj się chociaż ze mną poprawnie.
Junmyeon odwrócił głowę z zamiarem pożegnania się, lecz napotkał na swojej drodze przeszkodę w postaci ust Jongdae. Mężczyzna przylgnął do jego warg delikatnie, odczekując chwilę, aż Junmyeonowi minie zaskoczenie i zamruczał gardłowo, gdy ów odwzajemnił pocałunek, zrywając połączenie ich dłoni, by móc objąć nimi twarz Jongdae. Króciutki chichot weterynarza połaskotał go po twarzy w momencie kiedy oderwali się od siebie na chwilę, jednak Junmyeon nie nasycił się wystarczająco i nie minęło długo jak ich wargi złączyły się ponownie w mozolnym i gorącym tańcu języków. Najsubtelniej jak potrafił, Junmyeon głaskał skronie, policzki i żuchwę Jongdae bez ustanku i chciał być bliżej i bliżej i jeszcze bliżej, zapominając całkowicie o czymkolwiek, co nie było związane z tym wspaniałym mężczyzną w jego zasięgu.
- Myślę, że...mogę pójść z tobą - wyszeptał z uśmiechem, kiedy ostatecznie dali sobie szansę na złapanie oddechu.
- Co z twoją głośną odpowiedzialnością Junmyeonnie?
- Może się zamknąć.

~*~

- Jak dla mnie jest uroczy, gdy tak marszczy brwi.
- To prawda. Chyba nigdy nie widziałem, by Dae patrzył na kogoś takim wzrokiem. Zauważyłeś, gdy wychodził?
- No ba! Ale skoro on śpi tutaj to myślisz, że coś w ogóle…?
- Może nie potrafi spać z innymi ludzkimi istotami tak samo jak ty!
- Ile razy będziesz mi to wypominał?

Junmyeon obudził się, nie wiedząc nawet, w którym momencie i dopiero po chwili udało mu się zarejestrować ściszone głosy tuż nad swoim uchem. Otworzył oczy powoli, próbując przyzwyczaić się do oślepiającego go światła i musiało minąć kilka dobrych sekund, nim zdał sobie sprawę z pary oczu obserwujących każdy jego ruch. Momentalnie wydał z siebie krzyk.
Yixing i nieznany Junmyeonowi mężczyzna odsunęli się minimalnie od kanapy, po czym spojrzeli na siebie z uśmiechami na twarzach i kiwnęli oboje głowami.
- Dae ma dobry gust - powiedział czarnowłosy mężczyzna o delikatnych rysach twarzy.
- Witaj Junmyeon! - Yixing uśmiechnął się do Junmyeona, który poderwał się do pozycji siedzącej i rozejrzał gorączkowo, a zorientowawszy, iż znajduje się w mieszkaniu Jongdae, złapał się za głowę od nagłego uczucia paniki, które się w nim rozlało. Czerwone liczby na zegarze naprzeciwko wskazywały 10:07 i Junmyeon osunął się na kanapie, myśląc teraz jak bardzo ma przekichane.
- Dzień dobry Śpiący Królewiczu.
Głos Jongdae wyrwał go z rozpaczy i rozbrzmiał w jego uszach niczym kojąca ból melodia. Junmyeon natychmiast odwrócił głowę w stronę źródła dźwięku i spojrzał na mężczyznę szerokimi oczami, z nadzieją, że dostanie odpowiedź na nurtujące go pytania.
- Yixing, Luhan, przestańcie napastować mojego gościa - Jongdae zawołał spod drzwi wejściowych, ściągając buty i sweter, po czym podszedł do kanapy i usiadł tuż obok Junmyeona - Wyspany?
- Jongdae, co...Co się stało. Dlaczego...tu jestem.
- Hm? Chyba się oboje wczoraj zgodziliśmy z tym, że nie będzie problemu jak wejdziesz na trochę - Jongdae pogłaskał go po przedramieniu i Junmyeon poczuł gorąco na wspomnienie ich pocałunku pod drzwiami od klatki schodowej.
- Tak, ale dlaczego zostałem...?
- Nie pamiętasz nic z wczorajszej nocy Junmyeonnie? - Jongdae spytał z uśmiechem, wpatrując się w jego twarz.
- Chyb--chyba nie..
- Przyszliśmy do mnie, otworzyłem wino, nawet zjadłeś ciastko~ Pamiętasz?
- Tak, tyle chyba tak... Tak, pamiętam, że o mało nie zbiłeś kieliszków! - Junmyeon podniósł lekko głos, ucieszony tym, że cokolwiek pojawiło się w dziurze w jego pamięci.
- A potem trochę nasza rozmowa zeszła na muzykę i chciałem ci pokazać moją małą kolekcję, więc włączyłem wieżę...No i zrobiło się trochę gorąco w pokoju… - Jongdae zamyślił się na chwile, a uśmiech nie schodził mu z twarzy - Naprawdę nic nie pamiętasz Junmyeon?
- Niestety nie.
- Hmpf - Jongdae przewrócił oczami - Potem uprawialiśmy dziki i namiętny seks do trzeciej w nocy - powiedział krótko, wzruszając nieznacznie ramionami. Junmyeon wydał z siebie zduszony skrzek i zerwał się z kanapy, wbijając spojrzenie w Jongdae, który momentalnie się roześmiał - Żartowałem, zasnąłeś tutaj na kanapie.
Yixing i Luhan zachichotali cicho, obserwując całą sytuację, a Junmyeon poczuł jak uchodzi z niego powietrze.
- Co..
Jongdae westchnął głośno i złapał Junmyeona za rękę, zmuszając go do wrócenia na kanapę, po czym splótł ich palce i zaczął głaskać uspokajająco wewnętrzną część jego nadgarstka.
- Już, już. Przepraszam cię Junmyeonku - uśmiechnął się ciepło, patrząc mu w oczy - Wypiliśmy wino, zrobiło się milusio i gorąco, a ty zasnąłeś. Wielkie mi halo.
 - Jestem beznadziejny - Junmyeon burknął cicho, próbując zignorować wzrok dwóch mężczyzn, ciągle znajdujących się w zasięgu kanapy.
- Byłeś zmęczony i uszedł z ciebie stres, nic wielkiego.
- Jongdae raz zasnął na stojąco przy lodówce! - mężczyzna o imieniu Luhan odezwał się, po czym obaj z Yixingiem zachichotali - A raz na imprezie Dae był tak nawalony, że--
- Zamknij się gege - Jongdae sapnął, piorunując roześmianą dwójkę wzrokiem i mężczyźni od razu ulotnili się do pomieszczenia, które jak Junmyeon miewał, było kuchnią.
- Przepraszam - mruknął pod nosem, patrząc teraz na swoje kolana - Nawet porządnie zakończyć randki nie mogłem.
- A kto powiedział, że jest skończona? - Jongdae spytał z uśmiechem, na co Junmyeon spojrzał na niego zaskoczony - Poza tym mogłem patrzeć bezkarnie jak śpisz. Twoje grzechy wybaczone. Naprawdę podobało mi się przedstawienie.
- Jongdae-yah…
- Tą dwójką się nie przejmuj, Luhan wrócił z Chin, wpadł do Xinga i nie mógł wytrzymać bez powitania się ze mną, a twój widok tak ich obu rozczulił, że nie potrafili się od ciebie oderwać. W sumie pomyślałem sobie wtedy, że przecież muszę zejść na dół, a podczas mojej nieobecności Junmyeonek może mieć zły sen, więc ktoś musi nad nim czuwać, dlatego pozwoliłem im cię obserwować. Gorzej, że wzięli to sobie zbytnio do serca.
- Czekaj Jongdae, ale...
- Ach, a jeśli martwisz się szkołą to zadzwoniłem do twojego dobrego przyjaciela Minseoka i poprosiłem o usprawiedliwienie cię w pracy. Według jego pośpiesznej relacji złapała cię choroba i przez jakieś dwa, trzy dni czeka cię wyłączne leżenie w łóżku. Może być twoje, ale może też być moje jak w końcu do niego dotrzesz - Jongdae cmoknął Junmyeona w policzek, który wpatrywał się teraz w niego z niedowierzaniem i podniósł się z kanapy, wyciągając dłonie przed siebie - Chodź, kupiłem nam śniadanie. Potem możesz wygłosić litanię, jaki to nie jestem wspaniały. Tylko będziesz musiał się wysilić i być trochę bardziej oryginalny niż ciągłe powtarzanie mi, że jestem cudowny.
- Jesteś niemożliwy Jongdae.
- Słyszałem gorsze.

**************************************************************************

Zapewne nikogo nie ucieszy informacja, iż zamierzam wstawić jeszcze podsumowujące tę historię maleństwo, coś na rodzaj epilogu, choć nie do końca. Muszę wypełnić tę historię, a nie chciałam zepsuć kompozycji drugiego rozdziału, toteż zostanie opublikowany rozdział 2 i pół. Na szczęście mam to już napisane, dlatego odczekam kilka dni tylko i wstawię, nie będzie to trwało kilku miesięcy jak zwykle....Jeszcze raz dziękuję za czytanie i zachęcam do komentowania~

Mogłem łyknąć z tobą ten kwas. [4/?]

Jestem bardzo niekonsekwentna, ale who cares. Feel free to judge me. Słów - 2317. To mało, biorąc pod uwagę, że poprzedni rozdział miał ic...